

Ech, pojechać tak sobie do Chin. Zobaczyć kawałek orientu. Zakochać się w skośnookiej piękności o urodzie tak niecodziennej jak kwiat lotosu unoszący się na tafli jeziora w blasku księżyca. Ślubować sobie dozgonną miłość na szczycie zapomnianej przez czas, porośniętej bluszczem i mchem pagody. Ożenić się w starożytnej buddyjskiej świątyni zamieszkiwanej przez nielicznych mnichów, którzy w milczeniu strzegą największych tajemnic świata. Marzenia..
Mówiąc językiem romansu tak właśnie wyobrażamy sobie poślubienie Azjatki – ma być ekscytująco, niesamowicie, epicko! Zachód łączy się ze Wschodem, potęga uczucia, miłość, której nic i nikt nie może powstrzymać! Weselisko było takie jak jeszcze nikt nigdy, potem żyli długo i szczęśliwie, dorobili się gromadki dzieci itp, itd.
Jakoś nikt nigdy, opisując takie przypadki, nie wchodzi w szczegóły dotyczące tych bardziej przyziemnych elementów zawarcia związku małżeńskiego. W sumie nie ma co się dziwić – od tego są bajki, żeby pominąć mniej ciekawe kawałki, bo inaczej zamiast morału oraz happy endu wyszłoby nam coś w stylu:
Szewczyk Dratewka zabił ostatniego żyjącego smoka! Greenpeace grozi rzemieślnikowi. [zobacz wideo!]
albo:
Książę oskarżony o molestowanie! „Wykorzystał mnie kiedy spałam!” – mówi Śnieżka nie kryjąc łez.
Przygotowując się do ślubu z Gwiazdką gorączkowo poszukiwałem doświadczeń innych „amatorów Chińszczyzny” aby jak najlepiej przygotować się do ślubu – głównie pod względem formalności. Bo jeśli ktoś z was myśli sobie, że wygląda to jak w Las Vegas – że wystarczy się upić, wbić na rauszu do jakiejkolwiek kaplicy weselnej i jakoś to będzie to muszę was rozczarować.
Niestety proces zawarcia związku małżeńskiego do najprostszych nie należy i obfituje w liczne obostrzenia, zarówno ze strony chińskiej, jak i polskiej. A co by nie mówić o naszych krajach – biurokracja jest tu silna.
Z tego właśnie powodu uznałem, że teraz, bogatszy w doświadczenie, zrobię dobry uczynek opisując swoje perypetie weselne aby ktoś kiedyś w przyszłości miał troszkę łatwiej. Artykuł podzielę na trzy części:
- „Przed weselem”, czyli zebranie niezbędnej papierologii.
- „Po weselu”, czyli legalizacja związku w Polsce.
- „Karta pobytu”, czyli co zrobić aby twoja chińska połówka mogła jeździć do Polski tak łatwo jak każdy Polak.
Przed weselem.
Poznałeś ją. Spędziliście razem trochę czasu, uznałeś, że to ta jedyna, nie ma co dłużej czekać, pojawił się pierścionek, powiedziała „tak”.
Jej rodzice rozpoczynają już przygotowania do wesela, wybierają miejsce, uzgadniają budżet – ten plus, że ty musisz „tylko” zapłacić. Wchodzisz na stronę konsulatu poczytać o formalnościach. Tu pierwszy 'zonk’, gdyż najpotrzebniejsza podstrona akurat wywala błąd 404 – piszesz zatem maila z zapytaniami. Wychodzi na to, że potrzebne są tylko: twój akt urodzenia (dowolny), twój dowód osobisty oraz paszport wybranki. Zgromadzenie tego trwa chwilę (akt miałem zawczasu pobrany z USC w moim mieście – przeleżał 10 miesięcy do chwili oddania, ale się nadał) i zadowolony jedziesz do Szanghaju.
Wracasz wku*wiony, bo gość od maila nagadał ci głupot i aby otrzymać upragnione „Zaświadczenie o zdolności do zawarcia związku małżeńskiego” trzeba dowieźć znacznie więcej papierków. Po kolei:
- Ważny polski paszport lub dowód osobisty oraz kopię dokumentu tożsamości przyszłego małżonka (paszportu);
- Wniosek o wydanie zaświadczenia;
- Zapewnienie o nieistnieniu okoliczności wyłączających zawarcie małżeństwa;
- Odpis aktu urodzenia wnioskodawcy;
- W przypadku jeżeli wnioskodawca pozostawał wcześniej w związku małżeńskim odpis aktu małżeństwa z adnotacją o jego ustaniu albo odpis aktu małżeństwa z dokumentem potwierdzającym jego ustanie;
- Dokument potwierdzający stan cywilny przyszłego małżonka (chińska nazwa dokumentu 无婚姻登记记录证明,nazwa urzędu wydającego dokument w Chinach: 婚姻登记机关), w przypadku dokumentów obcojęzycznych wraz z tłumaczeniem dokonanym przez tłumacza przysięgłego lub konsula oraz legalizacją, o ile nic innego nie wynika z odrębnych przepisów).
Listę znalazłem tutaj czyli na stronie ministerstwa, do której odnośnik był skopany i wywalał 404.

Czyli raz jeszcze – trzeba zawczasu postarać się o odpis aktu urodzenia, zdobędziemy go udając się do Urzędu Stanu Cywilnego w mieście naszych narodzin. Na szczęście może go dla nas wybrać pełnomocnik, czyli np. członek rodziny i wysłać do Chin. Ja załatwiłem to samodzielnie będąc w domu na Boże Narodzenie. Jeśli jesteśmy rozwodnikiem/wdowcem musimy mieć dodatkowo odpis aktu małżeństwa.
Wniosek i „Zapewnienie” to para dokumentów wypełnianych w Konsulacie, tam powiedzą nam co i jak.
Najgorzej i najdłużej jest z chińskim papierkiem, gdyż w tym celu trzeba udać się do swojego miasta (tam gdzie ma się Hukou – meldunek) i wybrać dokument z lokalnego urzędu miasta. Potem należy to przetłumaczyć i zalegalizować, a to trzeba już uczynić w stolicy swojej prowincji (dla Xing chodziło o Fuzhou). Całość sporo kosztuje (kilkaset yuanów, nie pamiętam dokładnie) i trwa od jednego do dwóch tygodni.
Kiedy zgromadziliśmy już wszystkie potrzebne dokumenty możemy znów odwiedzić Konsulat, zostawić tam co potrzeba i uiścić rachunek opiewający na około 700 yuanów, który pokryje koszty tłumaczenia i legalizacji „Zaświadczenia o zdolności..”
To jeszcze nie koniec, gdyż w tydzień później musimy udać się tam ponownie – po odbiór, Konsulat nie ma zaufania do chińskiej poczty.
Mając przetłumaczone na chiński i zalegalizowane „Zaświadczenie..” musimy znowu wysłać je do stolicy (Fuzhou) aby nałożyć na to chińską legalizację – dopiero tak naznaczony papierek możemy przedstawić w Urzędzie Miejskim, w którym zameldowana jest wasza wybranka. Tu, na szczęście, robi się już z górki gdyż koszt zawarcia związku małzeńskiego to zaledwie 25RMB, a nam pozostaje tylko złożyć kilka podpisów.
(Przy okazji zaznaczę, że urzędniczka pluła się trochę odnośnie pieczątki z Konsulatu na tłumaczeniu – wszystko było po chińsku tylko stempel po Polsku i musiałem z Xing przetłumaczyć to samodzielnie na osobnej kartce papieru oraz zaświadczyć o poprawnym tłumaczeniu. Ech, biurokraci.)